„Alkad przysłuchiwał się melodii
czekając na drugie danie: nagle zobaczył dwoje dzieci przechodzących koło
hotelu z dwoma krzesłami i bujanym fotelem. Za nimi dwie kobiety i mężczyzna z
garnkami, miednicami i podobną graciarnią.
Podszedł do drzwi i zawołał:
- Gdzie ukradliście to świństwo?
Kobiety zatrzymały się. Mężczyzna
wytłumaczył mu, że przenoszą dom na wyżej położone miejsce. Alkad zapytał, w
które miejsce niosą, a mężczyzna wskazał kapeluszem na południe.
- Tam w górę, na teren, który nam
don Sabas wynajął za trzydzieści pesos.
Alkad przyjrzał się meblom.
Rozbity fotel, popękane garnki – majątek biedaków. Zastanowił się chwilę. W
końcu powiedział:
- Zanieście te rzeczy razem ze
wszystkimi waszymi gratami na teren nie zajęty, który jest obok cmentarza.
Mężczyzna spochmurniał.
- To są tereny zarządu miejskiego
i nic nie będziecie płacić – powiedział alkad. – zarząd wam podaruje.
Potem, zwracając się do kobiet,
dodał:
- I powiedzcie don Sabasowi, że
ja kazałem mu powiedzieć, żeby nie był bandytą.”
Gabriel García Márquez, Zła godzina; przełożył Jan Zych;
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2000; str.50-51